Druga młodość sowieckiego mitu
Prawie 20 lat po upadku komunizmu w Polsce trzeba nagle od nowa mówić rzeczy, które jeszcze nie tak dawno były oczywiste i które z takim mozołem tłumaczyliśmy zachodnim lewicowcom
Wrzesień 2008 r. W amerykańskiej prasie zaskakujące tytuły: „Rosenbergowie winni”. Odkrycie, pomyślałby kto, nieco spóźnione; tytuł, wydawałoby się, trochę anachroniczny. Czytając go, miało się wrażenie cofnięcia się w czasie. Podobne wrażenie miewa się niekiedy teraz w Polsce.
Dla większości z nas – tych, którzy w ogóle sprawę pamiętają – co do winy Rosenbergów skazanych w 1953 r. za szpiegostwo na rzecz Związku Sowieckiego, nie było wątpliwości. (Przynajmniej nie było jej w przypadku Juliusa; nadal nie jest całkiem jasne, do jakiego stopnia Ethel była świadomie zaangażowana w pracę swojego męża). Lecz spora część amerykańskiej lewicy, może nawet ogromna jej większość, takie wątpliwości miała; podobnie jak miała je, wbrew wszelkim dowodom, w sprawie Algera Hissa.
W wyroku skazującym Rosenbergów na śmierć widziano próbę stłumienia niezależnego myślenia, zamach na wolność słowa, skutki antykomunistycznej histerii rozpętanej przez McCarthy’ego, tłumienie sprzeciwu wobec antysowieckiej polityki rządu amerykańskiego, szczucie człowieka, który wierzył w pokój i był wierny swoim ideałom itp.
Ronald Radosh w swojej świetnej książce o amerykańskiej lewicy („Commies: A Journey Through the Old Left, the New Left and the Leftover Left”, 2001) pisze, że dla wszystkich w jego środowisku było oczywistą, niepodważalną prawdą, iż Rosenbergowie byli „niewinnymi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta